Maciej Kkk
Treści:
Witam uprzejmie, zacznę od tego że rok temu rozpoczęła się moja przygoda z treningiem siłowym. Trenuje 4 razy w tygodniu. Po 2 miesiącach po konsultacjach z ludźmi trenującymi oraz trenerem rozpocząłem zmiany w swojej diecie, celem była i jest masa. W dni treningowe zacząłem jeść mniej więcej 3000 kcal, w dni nie treningowe około 2600 kcal. Moje przykładowe dzienne menu wygląda następująco:
1. Rano 6:30 - banan (rano nie jestem w stanie zjeść normalnego śniadania, męczę się nawet z bananem)
2. W pracy 8:00 - 8:30 - płatki musli z orzechami z mlekiem o obniżonej zawartości laktozy
3. 12:00 - 13:00 - 100 g ryżu parabolicznego/brązowego/kaszy gryczanej/makaronu pełnoziarnistego/300-400g ziemniaków, 100-150g piersi z kurczaka, warzywa
4. 16:30 - zestaw jak punkcie 3
5. 19:00 - 19:30 - Omlet z 6 białek jaj, 2-3 żółtek, 100 gram płatków owsianych, cynamon, czasami starte jabłko, 5 słodzików (jest to mój przed treningowy posiłek, ostatnio zamiast omleta jem jednego lub dwa banany), przed treningiem 5g monohydratu kreatyny
6. Po treningu, zazwyczaj koło 22 - banan, 20-30g izolatu białka, 5g monohydratu kreatyny, bcaa
7. 22:30 - posiłek po treningowy zestaw jak w pkt. 3 i 4
Problem z gazami zaczyna się od posiłku obiadowego, tj. węgle, kurczak, warzywa. Próbowałem z różnymi rodzajami ryżu, makaronami oraz ziemniakami, odpuszczałem sobie brokuły ponieważ myślałem że one są przyczyną gazów, jednak problem cały czas był taki sam, otóż po zjedzeniu obiadu mój organizm zaczyna zachowywać się dosłownie jak wulkan. Jednocześnie pragnę dodać że rzeczą naturalną dla mnie jest to że przy takim spożyciu pokarmów produkcja gazów będzie większa, ale to co się ze mną dzieje przechodzi najśmielsze oczekiwania. Swoją drogą, nie wykluczone, że jeśli chodzi o gazy mógłbym zgłosić się do księgi rekordów guiness'a. Dodam że studiuję zaocznie, dwa weekendy w miesiącu spędzam od rana do wieczora na uczelni, gdzie zabieram najczęściej przygotowane przez siebie jedzenie (najczęściej omlety) i oczywiście po zjedzeniu pierwszego omleta problem się pojawia natychmiastowo, a jak wiadomo podczas serii wykładów z krótkimi przerwami trudno jest się "odpowietrzyć". A skoro trudno jest pozbyć się gazów skutkuje to bólami brzucha i cudownymi odgłosami walki namiaru gazów ze mną samym w moich jelitach, co po takim okresie przedstawionego przeze mnie odżywiania się jest coraz cięższe do zniesienia, nie mówiąc o zapachu rzecz jasna. Mam nadzieję że przedstawiłem problem wystarczająco jasno, liczę że ktoś doświadczony zerknie na sprawę poważnie, ponieważ ta sprawa już wyjątkowo długo utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Na początku było to zabawne ale sprawa już przestaje mnie bawić :)
Pozdrawiam serdecznie